Ta strona zapisuje w Twoim urządzeniu krótkie informacje tekstowe zwane plikami cookies (ciasteczkami). Są one wykorzystywane do zapisywania indywidualnych preferencji użytkownika, umożliwiają logowanie się do serwisu, pomagają w zbieraniu statystyk Twojej aktywności na stronie. W każdej chwili możesz zablokować lub ograniczyć umieszczanie plików cookies (ciasteczek) w Twoim urządzeniu zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Ustawienie lub pozostawienie ustawienia przeglądarki na akceptację cookies (ciasteczek) oznacza wyrażenie przez Ciebie świadomej zgody na takie praktyki.

OK, rozumiem i akceptuję
Parlament Europejski miejscem lewicowej propagandy


W PE odbędzie się dziś wysłuchanie publiczne poświęcone finansowaniu organizacji pro-life, jednak w gronie ekspertów nie będzie żadnego przedstawiciela, który mógłby przedstawić stanowisko obrońców życia. Debata nie uwzględni finansowania wszystkich organizacji zaangażowanych w dyskusję na temat aborcji, tak więc nie będzie to merytoryczna dyskusja, ale zaplanowana kampania oskarżeń. Tym samym komisja FEMM po raz kolejny udowodni, że choć jej naczelną zasadą jest równość, w praktyce zasady tej nie przestrzega i traktuje równość instrumentalnie. Dlatego jako koordynator Komisji FEMM z ramienia EKR skierowałam protest w sprawie organizacji tak jednostronnego przesłuchania na ręce przewodniczącego PE Davida Sassolego, przewodniczącej Komisji FEMM Evelyn Regner oraz przewodniczącego Komisji Specjalnej INGE Raphaëla Glucksmanna.  

Nie po raz pierwszy Komisja FEMM i PE stają się miejscem, w którym ideologia zwycięża z merytoryczną dyskusją. Bo jak inaczej rozumieć fakt, że do dyskusji nie zaproszono żadnego przedstawiciela tego środowiska. Taka forma wysłuchania publicznego po raz kolejny utwierdza w przekonaniu, że Parlament Europejski przestaje być miejscem debaty, ale staje się miejscem coraz bardziej jednostronnej propagandy. 

Nie ma mojej zgody na organizowanie spotkań charakteryzujących się wykluczeniem i które nie zachowują podstawowej zasady demokratycznej, jaką jest pluralizm. Dlatego w liście skierowanym do organizatorów wysłuchania i przewodniczącego PE wyraziłam swój stanowczy protest wobec tego typu dyskryminujących działań. 

Ochrona życia od poczęcia jest całkowicie uzasadnionym poglądem i nie należy jej utrudniać, ponieważ jest to sprzeczne z prawami podstawowymi, takimi jak prawo do wolności wypowiedzi, działalności politycznej, przekonań, sumienia itp. Prawa te są fundamentalne dla każdej demokracji.  

Tymczasem mamy do czynienia z taką o to sytuacją, że o działalności środowisk opowiadających się za życiem, będą dyskutować przedstawiciele organizacji proaborcyjnych, których budżety są kilkukrotnie większe i które także pochodzą z krajów trzecich. Ich działalności, w myśl fałszywie pojętej „równości”, nikt nie odważy się jednak kwestionować. 

Trzeba podkreślić, że dyskryminacja środowisk pro-life ma miejsce nie tylko w odniesieniu do jednostronnego doboru ekspertów i wykluczeniu głosu środowisk, których de facto ta dyskusja dotyczy. Ma ona miejsce także na poziomie języka, bowiem w tytule wysłuchania organizacje opowiadające się za obroną życia, zostały określone jako „organizacje sprzeciwiające się wyborowi w UE”. Pokazuje to, jak bardzo to wysłuchanie publiczne podszyte jest ideologicznym manifestem forsowanym przez środowiska liberalno-lewicowe. 

Organizacje pro-life opowiadają się za życiem, a nie przeciwko jakiemukolwiek wyborowi. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że to kolejny krok promujący aborcję. Jest to de facto atak na organizacje społeczeństwa obywatelskiego zajmujące się obroną dzieci poczętych.

Tego typu debata nie powinna być organizowana na forum PE, ponieważ te kwestie – zgodnie z Traktatami – są przynależne państwom członkowskim, o czym przypomniała podczas ostatniej debaty plenarnej komisarz Dalli.