Warszawa, 3 grudnia 2021r.
Dziś w Warszawie miała miejsce międzynarodowa debata ekspercka pt. "Jak zreformować Unię dla Przyszłości Europy?". W zorganizowanym przez grupę Europejskich Konserwatystów i Reformatorów wydarzeniu z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego uczestniczyli liczni eksperci zajmujący się tematyką historii integracji i prawa europejskiego.
"Decydenci w Europie przygotowują się do bardzo wielkiego federalistycznego skoku w przód. W związku z tym należałoby wdrożyć jakieś przeciwdziałania. Dzisiejsza konferencja jest jednym z elementów takiego właśnie przeciwdziałania" - mówił prof. Ryszard Legutko otwierając spotkanie. Jak dodał, ten wielki skok naprzód nie pojawił się znikąd, a śledzący przebieg wydarzeń w Unii Europejskiej mogli przewidzieć pojawienie się tych trendów, które w najbliższych dziesięcioleciach mogą z kolei doprowadzić do zasadniczych zmian.
"Historia polityki, teoria polityki i całe doświadczenie, które zebraliśmy przez stulecia oznaczają, że zdajemy sobie sprawę z tego, czym jest właściwy porządek polityczny. A Unia Europejska jest tak naprawdę dokładnie antytezą tego, co wiemy o dobrym, właściwym porządku politycznym" – stwierdził przewodniczący EKR. Prof. Legutko wskazał, że wśród najważniejszych zasad porządku politycznego są stabilność, odpowiedzialność przed elektoratem, zachowanie podziału władz, a także zapewnienie, że poszczególne filary władzy są rozdzielone. Zdaniem polityka wszystkie te zasady są w UE łamane.
"Te same grupy polityczne rządzą od dziesięcioleci. Strażników nikt nie pilnuje. Komisarze mogą robić, co im się żywnie podoba. Nikt nie sprawuje nad nimi kontroli. Tak naprawdę nikt nie wie kto podejmuje decyzje. To jest najbardziej nieprzejrzysty system podejmowania decyzji, jaki można by było sobie wyobrazić. Dochodzi również brak równości pomiędzy aktorami na scenie politycznej, brak równości pomiędzy państwami członkowskimi. Niektóre państwa są równe, ale inne są równiejsze. Monopol polityczny jest naprawdę coraz większy" – wymieniał europoseł PiS.
Zdaniem profesora Legutki Unia Europejska bierze udział w wielkim projekcie inżynierii społecznej mającym na celu stworzenie nowego społeczeństwa europejskiego z nową moralnością, z nowym sposobem postępowania.
"Gdy przyjrzymy się Unii Europejskiej, zdaje się, że całą naszą mądrość polityczną wyrzuciliśmy za burtę. To jest konstrukcja, która jest budowana z pominięciem wiedzy i doświadczenia na temat tego, jak powinna wyglądać polityka i jak należałby budować instytucje polityczne" – uważa Legutko.
"Zatem, jeżeli obecne trendy będą kontynuowane, będziemy mieli jako Europejczycy, narody, społeczności, bardzo poważne problemy. Dotyczy to wszystkich, którzy mają głęboko w sercu tradycję europejską i są przywiązani do swojej tożsamości narodowej" – przestrzegł europoseł.
Premier Morawiecki przypomniał, że w zamyśle ojców założycieli oraz ludzi żyjących w dobie po II wojnie światowej, Unia Europejska miała być zintegrowaną strukturą gospodarczą, która stworzy płaszczyznę do życia w pokoju, stabilności i dobrobycie.
Szef polskiego rządu mówił, że w przeciwieństwie do wszystkich wcześniejszych prób zintegrowania kontynentu europejskiego, czy budowy ponadnarodowych, wielopaństwowych organizmów, które zawsze kończyły się budową imperium, UE miała przełamać te schematy i miała opierać się na konsensusie i wspólnie wypracowywanych rozwiązaniach. Jednak, jak zauważył, z biegiem dziesięcioleci, zwłaszcza kiedy globalizacja stała się dominującym trendem w historii gospodarczej i politycznej świata, wielu przywódców UE, zwłaszcza krajów Zachodniej Europy, doszło do wniosku, że to jest za mało.
"Do takiego wniosku doszły przede wszystkim elity, które skupione są w kilku głównych ośrodkach, na czele oczywiście z Brukselą, w której umocowane są instytucje europejskie" – stwierdził.
Morawiecki przypomniał, że narody europejskie wielokrotnie dawały do zrozumienia instytucjom europejskim, że to nie jest kierunek, który powinien być kontynuowany. "I instytucje europejskie powinny to zrozumieć i wrócić do tego czasu, kiedy panami traktatów rzeczywiście były państwa członkowskie. Powinny też zrozumieć, że należy położyć tamę tym tendencjom centralistycznym. Dziś mamy jednak do czynienia z reakcją odwrotną" – zauważył, wskazując na dążenia do wprowadzenia
mechanizmów, które zmierzają do federalizacji Europy poprzez skoncentrowanie władzy w Brukseli i paru innych stolicach. Premier zauważył, że nieustannie dąży się do poszerzania kompetencji UE, a kolejne obszary życia - nie tylko gospodarcze, ale i społeczne i polityczne - są zawłaszczane przez instytucje unijne.
"I dlatego jest to moment zwrotny w historii Europy, w historii Unii Europejskiej, w historii suwerennych państw członkowskich Unii Europejskiej" – podkreślił Mateusz Morawiecki.
Zdaniem szefa rządu możliwe są dwa scenariusze: "Albo suwerenne państwa członkowskie zrozumieją, że są na wyjątkowym zakręcie historii Unii Europejskiej i wspólnie postawią tamę takiej uzurpacji, która prowadzi do koncentracji władzy w ręku elit europejskich wbrew rzeczywistej woli narodów europejskich i większości państw członkowskich, albo w sposób pełzający będziemy mieli do czynienia z poszerzaniem się tego obszaru kompetencji i kurczeniem się tego, co jest jednym z najlepszych wynalazków ludzkości, czyli kompetencji suwerennych państw".
Jak mówił, to droga niezwykle niebezpieczna, która może zagrozić utrzymywaniu i rozwijaniu wspaniałych tradycji i kultury państw europejskich. "Może doprowadzić do rzeczywiście do takiej sytuacji, która nie do końca, albo może nawet wcale, nie będzie służyła interesom państw członkowskich, a będzie służyła pewniej elicie, bądź grupie ludzi, która chce się uważać za elitę, w budowaniu Unii Europejskiej w oparciu o kompletnie inne zasady niż przyświecały jej u jej początków" – przestrzegał.
Profesor Zdzisław Krasnodębski stwierdził, że wobec postępujących procesów i "pełzającej, postępującej centralizacji Unii", ale też w związku z projektami rewizji traktatów, konieczna jest stanowcza odpowiedź i stworzenie konserwatywnej, paneuropejskiej międzynarodówki. "Nie możemy pozwolić klasyfikować się jako ciaśni, prowincjonalni nacjonaliści, którzy myślą tylko o swoich interesach, nie lubią swoich sąsiadów" – stwierdził.
Inicjator debaty podkreślił, że należy budować przestrzeń publiczną do tego rodzaju rozmów działając na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze – wskazał - niezbędna jest do tego wiedza ekspertów, szczególnie prawników, politologów, ekonomistów.
Mają oni pomóc budować ten projekt w oparciu o wartości i o to, co jest zapisane w art. 2. Traktatu o Unii Europejskiej, ale też o tradycje i tożsamość europejską. "Musimy działać w duchu obrony tego, co jest, ale także zbudować tamę, która obroni nas przed tym, co próbuje się nam narzucić" – dodał.
Poza tym – dodał prof. Krasnodębski – konieczna jest również współpraca na poziomie politycznym. "Musimy przełamywać bariery między organizacjami i partiami politycznymi, obalając pewne uprzedzenia i stereotypy" – podkreślił.
Europoseł PiS mówił, że w tym sensie integracja europejska postępuje w pozytywnym znaczeniu. Wyjaśnił, że dzisiaj Europejczycy interesują się tym, co się dzieje np. na granicy polsko-białoruskiej, a Polacy sytuacją w Niemczech czy we Francji.
"We wszystkich tych krajach mamy sojuszników, mamy ludzi podobnie myślących. Różniących się czasami w innych kwestiach, ale broniących jednej rzeczy - prawa narodów europejskich do życia w demokratycznych państwach i do swobodnej, wolnej kooperacji i współpracy. Nie powinniśmy o tym zapominać, to jest nie tylko wspólna praca umysłowa, ale też wspólna przyjaźń europejska, którą powinniśmy rozwijać" – podkreślił prof. Krasnodębski.